środa, 13 lutego 2013

#2 I wanna hold you inside

-Ok, tu są drzwi do łazienki- wolałam nie dodawać, że dzielimy ją razem- Czyste ręczniki mama położyła ci w rogu łóżka, pilot od telewizora leży na biurku, szafa jest cała do twojej dyspozycji. Gdybyś czegoś potrzebował, mam pokój tuż obok.
Nie pozwoliłam mu nawet odpowiedzieć. Zostawiłam go prawdopodobnie z otwartymi ustami i z wielką trudnością nie trzasnęłam drzwiami przy wychodzeniu.
Cudownie, pomyślałam, rzucając się na łóżko, nie dość, że będzie zajmował część mojego domu przez miesiąc, to jeszcze rodzina nie będzie mnie w tym wspierać. Może kiedy tata wróci z delegacji, mama się otrząśnie i przestanie traktować blondyna jak Boga Seksu, w dodatku, nie będącego w jej zasięgu.
Słysząc, działający prysznic pod którym, snując domysły, stał nagi Niall, nakryłam głowę poduszką i, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

Mój budzik nie dawał mi spać, ale w końcu od tego jest. Wyłączyłam go, wcale nie z uczuciem i zrzuciłam z siebie kołdrę. Jeszcze z pół przymkniętymi oczami, rozplątując włosy po całej nocy, doczłapałam do łazienki. Na dzień dobry oślepiło mnie światło, a uszy podrażnił strumień wody z kranu.
-Wiesz- zaczęłam ironicznie, widząc Nialla, myjącego zęby- Przeważnie kiedy wchodzę do łazienki, światło jest zgaszone. Wolę rozbierać się po ciemku, przynajmniej wtedy wiem, że nikt nie zauważy tego, czego nie powinien.
Kątem oka zauważyłam w lustrze uśmiech na twarzy blondyna.
-Żaden problem, możesz zgasić. Choć nie miałbym nic przeciwko twojemu rozbieraniu się przy świetle.
Skrzywiłam się i rzuciłam w niego ręcznikiem. Jedną rękę oparłam o umywalkę, a drugą położyłam na biodrze i wpatrywałam się w niego znacząco.
-No co?- udawał, że nie wie, o co chodzi- Muszę dbać o swoje zęby.
-Niall, wyjdź!- wskazałam palcem na drzwi.
Chłopak parskając śmiechem, uniósł ręce w geście obronnym i posłusznie wszedł do swojego pokoju. Westchnęłam i zamknęłam drzwi od środka. Pozbyłam się jeszcze wczorajszych rurek i bluzki. Dawno już nie zasnęłam bez wieczornego prysznica i kolacji. Ściągnęłam moją nową, czarną bieliznę i weszłam pod prysznic. Strumień zimnej wody uspokoił mnie. Na mojej twarzy stopniowo zaczął pojawiać się uśmiech. Wmasowałam we włosy brzoskwiniowy szampon i delektowałam się chwilą. Woda zdawała się głaskać moje ciało, a mnie ani się śniło kończyć kąpiel. W końcu jednak zdecydowałam się zakręcić wodę. Osuszyłam ciało i włosy ręcznikiem, na koniec robiąc na głowie turban. Z szafki w rogu wyjęłam moje czekoladowe masło do ciała i powoli zaczęłam je wcierać.
-Melanie...- usłyszałam głos nastoletniego chłopaka.
Westchnęłam.
-Jeśli jesteś głodny, nie musisz na mnie czekać. Mama na pewno już przygotowała śniadanie.
-Ok- odpowiedział tylko i usłyszałam oddalające się kroki. Naprawdę? Chodziło mu o jedzenie?
Wybuchnęłam śmiechem, ale pohamowałam się po kilku sekundach, bojąc się, że mnie usłyszy.

Sprawdzając jeszcze nowinki na twitterze, schodziłam powoli po schodach na śniadanie. Bieber ma nowe buty, Selena była widziana w klubie z jakimś chłopakiem, Cody Simpson w Nowym Jorku. Nic specjalnego.
-Wow!- ten komentarz oderwał mój wzrok od twittera. Podniosłam głowę i zobaczyłam moją całą rodzinkę przy stole, a moje miejsce zajmował nie kto inny, jak Niall. Cóż, przynajmniej tata wrócił i może mama się uspokoi. Komentarz wyrwał się osobie, która pierwszy raz w naszym domu jadła śniadanie. Ku mojemu zdziwieniu jego wzrok był skierowany na osobę, która schodziła właśnie po schodach, czyli na mnie. Uniosłam ramiona do góry.
-Co?- spytałam lekko zdezorientowana. Opuścił widelec jakby był zażenowany moim zachowaniem.
-Hm, pomyślmy...- zaczął udawać myśliciela i wbił wzrok w ścianę- Kiedy chłopak na widok dziewczyny mówi: "Wow", to pewnie ma na myśli to, że...no nie wiem...ma na sobie fajne skarpetki?- spojrzał znów na mnie, po czym westchnął,  kręcąc głową- Fajnie wyglądasz.
Niall wrócił do jedzenia, a ja opuściłam głowę. Udawałam, że przyglądam się moim dzisiejszym ciuchom, ale tak naprawdę starałam się ukryć rumieńce na policzkach. Więc kiedy tak podziwiałam moją dzisiejszą granatową koszulę w drobne czarne kropki i czarne rurki, których nogawki były na mnie trochę za duże, więc postanowiłam je podwinąć nad kostki, wszyscy przy stole zaczęli się śmiać. Podniosłam głowę i z jeszcze większym wstydem zauważyłam, że przez to wszystko zawędrowałam prawie do kuchni, zamiast usiąść przy stole.
-Jesz śniadanie osobno?- zaśmiał się tata.
Nie chciałam pokazać po sobie, jak bardzo jest mi głupio.
-Idę po sok- odpowiedziałam przez zęby i zniknęłam w kuchni. Nalałam sobie do mojej szklanki z flagą Stanów Zjednoczonych soku pomarańczowego i robiąc głęboki wydech, weszłam z powrotem do salonu. Postanowiłam nie komentować tego, że Irlandczyk zajął moje miejsce, co chyba dość zdziwiło moich rodziców, bo uważnie mnie obserwowali, kiedy siadałam przy stole.
Nie byłam głodna, więc sięgnęłam tylko po mały jogurt truskawkowy i łyżeczkę i zaczęłam go pochłaniać w milczeniu.
-Więc- odezwał się nagle Niall- jakie mamy dzisiaj lekcje?
Omal nie udławiłam się łyżeczką, gdy to usłyszałam, bo, szczerze mówiąc, byłam gotowa na kolejny sarkastyczny komentarz.
-Ym, niewiele- odpowiedziałam, przełykając porcję jogurtu- Dwa angielskie, biologię, geografię i matematykę.
Skinął głową.
-A co robimy po szkole?- spytał. Kątem oka zauważyłam znaczące spojrzenie mamy zwrócone w stronę taty. Pięknie, teraz zacznął snuć jakieś beznadziejne domysły.
-Właściwie to muszę spytać Zayn'a- stwierdziłam, choć wcale tego nie miałam w planach i kończąc szybko jogurt, wstałam od stołu- Musimy iść, bo się spóźnimy. Pani z angielskiego nie jest za bardzo wyrozumiała.
Pospiesznie włożyłam nogi w moje ulubione czarne jazzówki, włożyłam do torby klucze i zaczęłam szukać w garderobie mojej skórzanej kurtki.
-Zayn'a?- dopytywał się Niall, nakładając czerwone Nike.
-Chyba powinnam dzielić się swoimi popołudniowymi planami z najlepszym przyjacielem, prawda?- puściłam do niego oko, stojąc przed lustrem i widząc jego odbicie za sobą. Poprawiłam jeszcze mojego kucyka i zarzuciłam torbę na ramię- Gotowy?
Zasalutował, co wywołało na moich ustach uśmiech. Dałam rodzicom buziaka na pożegnanie, a Cindy lekko zmierzwiłam włosy, co niezbyt jej się spodobało, i otworzyłam drzwi.
-To właśnie jest Zayn- wskazałam blondynowi wysokiego, chudego bruneta, który z plecakiem w ręce opierał się o moją bramę i czekał na nas. Podeszłam do przyjaciela i przywitałam się z nim całusem w policzek. Przedstawiłam ich sobie. Zayn, jak zawsze w stosunku do nowych osób, sprawiał wrażenie zadowolonego i otwartego na nową znajomość. Z szerokim uśmiechem uścisnął dłoń Niall'a.
-I jak ci się tu podoba?- zagadnął go. Szliśmy w kierunku szkoły. Drogą tak dobrze znaną mnie i Malikowi. Środek ulicy nasz, po obu stronach domki, w których zwykle o tej porze panował ruch, bo każdy szykował się do szkoły lub pracy. W dodatku pogoda dzisiaj była idealna. Słońce delikatnie prażyło  moje odsłonięte części ciała. Musiałam ukraść Zayn'owi raybany, bo własnych zapomniałam.
-Dobrze, że nie pada- stwierdził Niall, z początku uważnie się mu przyglądając. Jakby chciał ocenić, czy przyjaźnię się z odpowiednią osobą- Poczekajmy kilka dni i wtedy ci odpowiem na pytanie- dodał ze śmiechem.
Proszę, proszę, czyżby się wyluzował? Nie wiem czy z grzeczności, czy dlatego, że rzeczywiście było to śmieszne, zaśmiałam się. Zayn też.
-A ty nie zapisałeś się na wymianę?- kontynuował rozmowę Irlandczyk.
-Nie zdążyłem- odpowiedział- W zasadzie u mnie w domu jest sześć osób, więc mogłoby być trochę ciężko z pomieszczeniem jeszcze jednej.
Niall przytaknął na znak zrozumienia, a jego kąciki ust znów się uniosły. Może nie będzie tak tragicznie, pomyślałam.
Jak co dzień, po drodze do szkoły, zatrzymaliśmy się w ulubionej piekarni mojej i Zayn'a. Nasze mamy zabierały nas tam jeszcze wtedy, gdy nie umieliśmy nawet siedzieć. Z niektórych rzeczy nie można zrezygnować nawet kilkanaście lat później.
-Będziemy stać w takiej kolejce?- jęknął Niall, kiedy podeszliśmy do wejścia. Pokręciliśmy z Zayn'em głowami i weszliśmy wszyscy do środka. Nie stanęliśmy na końcu kolejki, tylko podeszliśmy do lady.
-Grade, Malik!- syn właścicielki piekarni od razu nas poznał.
-Cześć Luke- powiedzieliśmy równocześnie, a ja dodałam: Poznaj Niall'a, Irlandczyk z wymiany, który będzie u mnie mieszkał przez miesiąc.
Chłopcy wymienili uściski dłoni. Zauważyłam, że Luke dorzuca coś jeszcze do torebki z zamówieniem.
-W takim razie, jeden rogal więcej- uśmiechnął się- Miłego dnia.
-Nawzajem- odpowiedzieliśmy znów równocześnie, tym razem jeszcze z Niall'em i przecisnęliśmy się na zewnątrz.
-Tym oto sposobem będziesz codziennie dostawał darmowe drugie śniadanie- zaśmiałam się.
-Racja, tylko trzymaj się z nami- dodał Zayn.

______
Jest drugi rozdział. Trochę to trwało, no ale...JEST! A to najważniejsze, prawda? :) Nie wiem, co pisać... Może standardowo: mam nadzieję, że Wam się podoba, że coś po sobie pozostawicie i będzie Was tu co raz więcej! :)
Love yaaa xx
@xNIALLANATOR

A ode mnie tylko tyle, że przepraszamy za to , że tak długo to trwało no ale jak już Miśka napisała wreszcie mamy ten drugi rozdział :) nie wiem jak wam, ale mi on tam się podoba :) piszcie swoje zdanie w komentarzuu. A dla tych którzy tak jak i my kończą ferie to powodzenia w szkole :)
@Claudiaaa_123


piątek, 4 stycznia 2013

#1 "Maybe she’s just trying to test me"

- Melanie posprzątałaś już pokój dla gościa? - usłyszałam wołanie mamy z kuchni.
- Nie, ale spokojnie, zaraz posprzątam - odpowiedziałam zakładając nogi na krzesło.
- No to będziesz musiała się spieszyć. Zapomniałaś, że twój gość przyjeżdża już pojutrze?
- CO?! - zerwałam się z kanapy. To niemożliwe, przecież dopiero co był marzec i zapisywałam się na wymianę angielsko-irlandzką, a już jest maj i grupa z wymiany przyjeżdża pojutrze? Rany, jak ten czas pędzi. No cóż, chyba będę musiała posprzątać ten "pokój gościnny", pomyślałam i z ociąganiem podniosłam się z krzesła. Tak właściwie to nie paliłam się do tej wymiany. Był to pomysł mamy, bo jak to ona stwierdziła:"To świetna okazja żeby poznać nowych ludzi i nauczyć się odpowiedzialności". Nadal nie wiem co miała na myśli, gdy to mówiła.
Założyłam stare dresy, zwykłą czarną bokserkę, włosy związałam w kucyk i zbiegłam po schodach na dół po potrzebne mi rzeczy. Zajrzałam do szafki koło lustra, skąd wyjęłam płyn do mycia szyb, kilka ściereczek i chusteczki nawilżane. Pobiegłam do kuchni po kilka gąbek i wróciłam na górę. Pokój gościnny był całkiem spory. Na początku ten pokój miał być mój, ale się nie zgodziłam. Powód ? Na przeciwko są drzwi do pokoju mojej siostry. To diabeł, a nie dziecko. Niby taka milusia i słodziusia, ale jak ktoś ją wkurzy to potrafi zrobić piekło. Zwykle osobą, którą najbardziej ją wkurza, jestem ja. No, ale co zrobić, jestem jej starszą siostrą, to mój obowiązek. Dobrze, czas zabierać się do pracy. Dasz radę Melanie, musisz tylko wymienić pościel, umyć okna, zrobić miejsce w szafie, powycierać kurze, poodkurzać, umyć podłogę, wytrzepać dywan i zabrać stąd swoją gitarę. Zaraz, co ?! Gitarę ?
- MAMO ! CO ROBI MOJA GITARA W GOŚCINNYM ?! - wydarłam się na cały dom.
Jak oni mogli ruszać moją gitarę, przecież tyle razy im powtarzałam, że jej miejsce jest w moim pokoju.
- Ach bo kochanie - mówiła mama, wchodząc po schodach - zapomniałam ci powiedzieć, że jak ostatnio przyniosłam twoje świeżo uprane ubrania do pokoju to niechcący zaczepiłam o gitarę, no i wiesz...przewróciła się i struny puściły, a jedna nawet pękła. - gdy to mówiła widać było na jej twarzy zmieszanie z odrobiną strachu - wiesz, nic nie chciałam ci mówić, dopóki nie kupiłabym kompletu nowych strun, ale jak widać zauważyłaś to wcześniej.
No nie wierzę. Nie mogła mi tego powiedzieć od razu, tylko tak o musiała to kryć? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc tylko ją uspokoiłam, mówiąc, że nic się nie stało. Choć tak na prawdę myślałam, że wybuchnę z gniewu.Postanowiłam jednak o tym zapomnieć. Trzeba było wziąć się za sprzątanie.Zaczęłam od wyrzucenia dywanu na korytarz. Później go wytrzepię, powiedziałam w myślach. Potem poodkurzałam i pozmywałam podłogi. Jakie jest następne zadanie? Ach tak, mycie okien, czyli to, co najbardziej lubię z całego sprzątania. Szczególnie, że na dworze jest ciepło i przyjemnie. Na sam koniec zostawiłam sobie najgorsze- ścieranie kurzy...
- Co robisz ? - usłyszałam słodziutki głos za plecami
O nie, tylko nie ona, pomyślałam.
- A co, nie widzisz  ? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Sprzątasz ? - Cindy czaiła się za moimi plecami
- Tak, a co, przyszłaś mi może pomóc?-wiedziałam że to niemożliwe, więc nawet nie wiem, dlaczego o to spytałam.
- Może...ale na pewno nie za darmo - kątem oka widziałam jak Cindy zaciera te swoje małe rączki.
- Co chcesz za wycieranie kurzy ? - spytałam po dłuższym zastanowieniu.
- Pięćdziesiąt funtów. Chcę nowego iPhona - powiedziała Cindy
- 50 FUNTÓW ?! Pogrzało cię gmiotku ? - wyśmiałam ją, zmieniając pościel.
- Jak mi nie pomożesz, to rodzice będą wiedzieć o fajkach w twojej torbie - uśmiechnęła się mała.
- Skąd wiesz ?!- No ładnie. Grzebała mi w torbie i chce pieniądze? Powinna się wstydzić za to, jaka jest.
- Widziałam jak ci wystawały z kieszeni raz jak wróciłaś ze szkoły- wzruszyła ramionami- Masz szczęście, że mama nie zauważyła.
Faktycznie miałam szczęście...
- Dobra, dam ci te pięćdziesiąt funtów, jak powycierasz kurze i nic nie wygadasz. - powiedziałam z rezygnacją w głosie, otrzepując nad jej głową ścierkę.
- Umowa stoi - Cindy wyciągnęła rękę w moją stronę.
Uścisk dłoni i już po moich oszczędnościach. Jakby to było pierwszy raz. Powinnam się przyzwyczaić...

***

Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły te dwa dni. Już dzisiaj przyjeżdża grupa z wymiany. Trochę się boję. Ok, Melanie, wyluzuj, powtarzałam do siebie ciągle. Ciekawe tylko, czy się z nim dogadam.  No właśnie, z nim. To miał być chłopak. To jeden z powodów, dla których średnio zgadzałam się na wymianę. Nie chodziło o to, że miałabym słabe kontakty z płcią przeciwną. Po prostu dziwnie się czułam na myśl o tym, że mam mieszkać pod jednym dachem z obcym chłopakiem.
Wstałam, umyłam się i podeszłam do mojej ogromnej szafy. Na początek tradycyjnie pojęczałam, że nie mam się w co ubrać. Najlepiej jest jęczeć wśród czterech ścian, jak masz pewność, że nikt cię nie usłyszy. Gorzej, jak ktoś stoi przy drzwiach i podsłuchuje.
-Nie trzeba było wydawać kasy na papierosy. Wtedy byś nie marudziła, że masz mało ubrań.
Na dobre dla tego małego skrzata wyszło, że nie pokazała się w moim pokoju, bo oberwałaby paskiem, który miałam w ręce. Wreszcie znalazłam coś odpowiedniego na tę okazję. Prawdę mówiąc, chwilę zastanawiałam się, po co się tak szykuję. Odbieram nieznajomego z Irlandii z lotniska. Co w tym wielkiego? Może, gdybym ubrała się jak wieśniak, uciekłby z krzykiem i byłoby po problemie, wpadło mi nagle do głowy. Ostatecznie jednak zrezygnowałam z tej opcji. No bo co, jeśli spotkam znajomych? Zdecydowałam się więc na niezbyt wygodne rurki w kolorze pudrowego różu i do tego dobrałam sweterek w grube pasy biało- turkusowe. Na dnie szafy znalazłam dawno nieużywane conversy w kolorze, którego nigdy nie potrafiłam określić. Była to jakaś mieszanka różu z brązem. Co jak co, ale prezentowały się ładnie. Z kuferka wyciągnęłam naszyjnik z pacyfką, pierścionek z kwiatkami, a do uszu włożyłam perłowe, różowawe kulki. Na szyję postanowiłam jeszcze nałożyć ażurowy, beżowy komin i voilà. Chłopak nie powinien uciec z lotniska. (outfit)
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała reszta rodziny. 
- O której jedziemy na plac ? - spytałam siadając do stołu i sięgając po tosta.
- O trzynastej mają już być więc jakoś pół godziny wcześniej wyjedziemy - uśmiechnęła się mama.
- Mogę też jechać ? - zerwała się Cindy.
- Chyba sobie żartujesz - zaśmiałam się pod nosem. 
- Mamo, mogę?- oczywiście kompletnie mnie zignorowała.
Wzrok wbiłam w nutelle i w duchu prosiłam mamę, żeby się nie zgodziła.
- Oczywiście kochanie - uprzejmie odpowiedziała. Ona mnie naprawdę nie kocha.
Teraz jeszcze ją będę musiała znosić. Coraz bardziej zaczynałam się bać. A co jeśli mój "partner" okaże się chamskim, brzydkim kolesiem, który na wszystko narzeka i ciągle marudzi? Już zaczynałam żałować wymiany, ale teraz jest za późno na zmianę decyzji. Została mi jeszcze chwilka, więc jak uzależnienie nakazywało, zalogowałam się na twittera. Jedyne, co mi się rzuciło w oczy, to wielki spam do Biebera na timelinie. Jakaś akcja? Chyba. Pokręciłam głową, bo uważałam, że to bez sensu.Włączyłam jakąś idiotyczną grę, byleby tylko zabić czas, gdy nagle z dołu zawołała mnie mama.
- Melanie wychodzimy!
- Już schodzę - zarzuciłam jeszcze na ramię torbę i, czując coraz szybsze bicie serca, zbiegłam na dół.

 O matko, ile ludzi. Pielgrzymka, czy jak? Jakieś korki w lotnym transporcie? Nie mieli, kiedy przylatywać? Westchnęłam i usiadłam na ławce przy wejściu. Bynajmniej możemy czekać na placu, a nie musimy ładować się do tej dżungli. Robiłam się nerwowa. Włożyłam do ucha jedną słuchawkę z iPoda i zaczęłam wystukiwać rytm "Marry You" od Bruno Marsa. To zajęcie zawsze pomagało mi się odprężać. W końcu udało mi się odwrócić myśli od tego całego wydarzenia i przymknęłam oczy, a na mojej twarzy zaczął pojawiać się delikatny uśmiech. Oczywiście nie byłaby to moja historia, gdyby ktoś mi tej przyjemnej chwili nie przerwał.
-Melanie, rusz ten swój tłusty tyłek!- darła się moja siostra.
-Sama masz tłusty...- odpowiedziałam automatycznie, ale nie zdążyłam dokończyć, bo wstając, zobaczyłam chłopaka, który ewidentnie szedł w naszą stronę. Wyższy ode mnie, blondyn. Na głowie fullcap z Chicago Bulls, a do tego jasne, zwykłe polo, ciemne rurki i jasne conversy. Oczywiście nie zapomniał o raybanach. No nieźle. Lekko zdezorientowana zerknęłam na mamę i Cindy, ale one nie zwróciły nawet na mnie uwagi. Wpatrywały się w obrazek przed sobą. Miałam wrażenie, że jako jedyna zachowałam trzeźwy umysł, więc kiedy chłopak stanął przed nami i ściągnął okulary, ja jako pierwsza wyciągnęłam rękę.
-Ty musisz być Melanie- uśmiechnął się, odwzajemniając uścisk.
Skinęłam głową, siląc się na uśmiech.
-A ty Niall.
Powtórzył mój gest z przed chwili.
-Jak podróż?- starałam się kontynuować rozmowę, ale chyba niezbyt się do tego palił. Ktoś tu wydaje się być pozerem, pomyślałam, zjeżdżając go od stóp do głów.
-W porządku. Tylko jak wylatywałem z Irlandii to było cieplej i schowałem kurtkę do plecaka.
-Fascynujące- skrzywiłam się i włożyłam ręce do kieszeni. Oczekiwałam odpowiedzi: "W porządku, ale jestem zmęczony, głodny, tęsknie za domem..." No coś, co się przeważnie odpowiada na takie pytania. Ale kurtka?- Zawsze możesz ją wyciągnąć- dodałam po chwili, przewracając oczami.
Westchnął ledwie zauważalnie i nastała cisza. Miałam nadzieję, że moja mama będzie potrafiła się zachować, ale niestety się myliłam. Tym razem przyszła moja kolej na westchnięcie.
-Niall, to jest moja młodsza siostra Cindy...
-Cześć maluchu- nie wiem, czy mi się nie przewidziało, ale on chyba ją uszczypnął w policzek i puścił do niej oko. Nie chciałam na to patrzeć, więc przeniosłam wzrok na moją drugą stronę.
-A to jest moja mama...
Ledwie dała mi skończyć.
-Mów mi Georgia, proszę- uśmiechnęła się nienaturalnie, ale jemu najwidoczniej się to spodobało.
Oj mamo, tęsknisz za młodzieńczymi latami? pomyślałam.
-Chodźcie już do samochodu, błagam- mruknęłam- Czeka nas ciężki miesiąc...


__________________________

I jak, podoba się pierwszy rozdział ? :) Mam nadzieję że tak, bo trochę pracy przy nim było ;) W sumie to nie wiem co pisać,  więc poproszę was o komentarze i dodawanie się do obserwatorów :) 
@Claudiaaa_123
No dzień dobry, a raczej dobry wieczór :) Co do rozdziału, była Klaudii wena, potem mój brak czasu, ale w końcu jest! Jeśli się podoba, to proszę oczywiście o to samo: komentarze i obserwację :) Buźka x
@xNIALLANATOR

niedziela, 23 grudnia 2012

Prolog

-To dla mnie, to dla mnie!- mały William trzymał w rękach większy od niego prezent. Podskoczył entuzjastycznie i od razu zaczął go odpakowywać.
-Hej, mieliśmy poczekać, aż każdy będzie miał swoje prezenty.
-Tato, to i tak nie ma sensu- zaśmiała się Lilly, wskazując na jednego ze swoich starszych braci, który sprytnie schował się za fotelem. James trzymał już opakowanie swojego prezentu w zębach. Najwidoczniej za bardzo mu przeszkadzało. Tylko pokręciłam głową, wtórując córce śmiechem. Rozpakowywanie prezentów to przecież najcudowniejsze chwile dla dzieci w ciągu całych świąt. Podniosłam się z fotela i skierowałam do biblioteczki. Stał tam, gdzie zawsze. Wielki, zielony. Poniszczony już trochę, w końcu miał swoje lata. Usiadłam z powrotem na swoim miejscu.
-Chodźcie tu wszyscy- zawołałam, otwierając album mniej więcej na środku- Pokażę wam, jak wasz tatuś cieszył się na widok prezentów, będąc już nastolatkiem.
Wszyscy zebrali się w okół mnie.
-Pokaż, pokaż!- William starał się wyrwać mi album z ręki.
-Daj, chcę zobaczyć pierwszy!- James wskakiwał mi na głowę.
-Uspokójcie się- odezwała się Lilly, przysiadając na ramieniu fotela- I tak, i tak zobaczycie to zdjęcie, którym będziemy gnębić tatę już do końca jego życia- mała posłała tacie całusa, na co wszyscy zareagowaliśmy śmiechem.
-Mam!- uniosłam album w górę, ukazując wszystkim dwa zdjęcia.
-Tato, bez obrazy, ale to wygląda, jakbyś jadł tą choinkę- skrzywił się James, patrząc na zdjęcie, na którym mój mąż leżał na plecach pod choinką, szukając swojego prezentu.
-Pamiętam tamte święta, jakby to było dziś- odezwałam się- Postanowiliśmy wszyscy, że schowamy prezenty dla waszego taty na strychu- musiałam powstrzymać śmiech- Nie powiem, że trochę się zdenerwował.
-Też bym się zdenerwował- Wiliiam stanął w obronie taty.
Uśmiechnęłam się do syna.
-Spójrzcie tu, na tym zdjęciu już je znalazł.
Dzieciaki wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.
-Tato...- zdołała wykrztusić Lilly.
-Co ty..- starał się dokończyć James.
-Szuka jakichś prezentów- wyjaśniłam od razu, nie przerywając dziecięcego śmiechu.
-Dostałem wtedy od nich takiego wieeeeeeeelgachnego pluszaka, który był w tym kartonie- westchnął poszkodowany.
-I tak się ucieszyłeś, że wskoczyłeś do tego kartonu?- Lilly, która już zdążyła się uspokoić, znów wybuchnęła śmiechem.
-Nie!- oburzył się- Po prostu myślałem, że coś tam jeszcze znajdę...więc zanurkowałem.
Spojrzałam ostatni raz na zdjęcie swojego męża, a w zasadzie jego nóg wystających z kolorowego kartonu, i zamknęłam album.
-Okej, koniec wspomnień, wracamy do prezentów!- zakomenderowałam.
O dziwo żadne z nich nie znalazło się w tempie błyskawicznym pod choinką.
-Mamo- jako pierwszy odezwał się James- Jak wy się poznaliście?
-Tak, ja też chciałbym wiedzieć- przytaknął William.
Lilly tylko się uśmiechnęła znacząco i zainteresowana usiadła na sofie.
Wymieniłam z mężem porozumiewawcze spojrzenia.
-W porządku- zgodziłam się- W takim razie weźcie sobie coś do jedzenia, bo zaczniemy od samego początku.
_____________
Heheheszki, mamy prologa :3 Jak się podoba? Już kiedyś pisałyśmy z Klaudią bloga i tak pomyślałyśmy, że możnaby znów spróbować. Pomysł, wydaje mi się, mamy fajny. Jeszcze się z takim nie spotkałam. Także obserwujcie, komentujcie. A jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach napiszcie, do którejś z nas na twitterze :) Enjoy x
@xNIALLANATOR

Co ja mogę więcej powiedzieć ? Miśka napisała już chyba wszystko , więc mi jedyne co pozostało to proszenie was o komentarze albo coś tam :) a tak w ogóle to WESOŁYCH ŚWIĄT :)
@Claudiaaa_123


Bohaterowie


Melanie Grade
Słodka szesnastolatka, która czasem potrafi pokazać pazurki. Mieszka z rodzicami w Bradford. Ma młodszą siostrę ( Cindy, 6 lat). Często spędza czas ze swoim przyjacielem Zaynem. Jej hobby to gra na gitarze i śpiew. Raz w tygodniu uczęszcza na lekcje tańca.




Niall Horan

Nieśmiały, słodki, utalentowany siedemnastoletni Irlandczyk. Z rodzicami i bratem mieszka w Mullingar. Od dziecka nie rozstaje się z gitarą, lubi też śpiewać. Słabość? Jedzenie. Mógłby jeść non stop.




Harry Styles 
Szesnastolatek, w którym kocha się każda dziewczyna. Jest strasznym flirciarzem. Po szkole dorabia w piekarni. Razem z rodzicami i siostrą mieszka w Holmes Chapel. Jego pasją jest śpiew.


 
 Louis Tomlinson
Zabawny, pełen optymizmu osiemnastolatek. Razem z mamą i czterema siostrami mieszka w Doncaster. Ma słabość do ubrań w paski i praktycznie nie rozstaje się z szelkami. Marchewka jest czymś, co musi zjeść codziennie. Jego pasją jest śpiew.



Zayn Malik
Szalony siedemnastolatek, który ma fioła na punkcie swojego wyglądu, najlepszy przyjaciel Melanie. Mieszka z rodziną w Bradford. Uwielbia śpiewać. 



Liam Payne
Odpowiedzialny, uczciwy, pogodny, towarzyski siedemnastolatek. Z dwoma siostrami i rodzicami mieszka w Wolverhampton. Ma dziwną fobię przed łyżkami. Od dziecka uwielbia śpiewać.